sobota, 22 sierpnia 2015

Od Elizy

To już mój przed ostatni rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Niestety.... Jednak trzeba go wykorzystać jak najbardziej! Z uśmiechem na twarzy przebiegłam przez ścianę na dworcu i znalazłam się na peronie 9 i 3/4. Popchnęłam mój wózek w stronę wejścia i miło podziękowałam Satoru za pomoc we wniesieniu bagażu. Przedarłam się przez tłum pierwszoroczniaków żegnających się z rodzicami i otworzyłam drzwi do przedziału dla prefektów. Siedział tam już Izaya i jego brat Shizuo, mój chłopak.
- Widzę że jednak nic się nie stało naszej kochanej prymusce! - powiedział swoim zwyczajowym głosem Izaya.
- Jak zawsze potrafisz samowolnie rozsiewać tą samą osobliwą aurę~! - uśmiechnęłam się do ślizgona - Nie musisz się martwić o mnie. Lepiej sprawdź swoja kochaną ropuchę.
Każdy na roku wie jak bardzo Abby nienawidzi jego zwierzątka. Nie trzeba było powtarzać dwa razy żeby zrozumiał że mojej sowy nie ma w jej klatce, zamiast tego patrzyła na niego z półki na walizki.
- Cholerny ptak - przeklął chłopak. Zaśmiałam się krótko i podałam walizkę Shizuo który za mnie położył ją na jej miejscu. Przy sobie zostawiłam tyko szatę i lekarstwa. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam się o siedzenie. Otworzyłam notatnik i zapisałam godzinę. Była 10:10, za dziesięć minut powinniśmy byli już wyjechać z peronu. Zobaczyłam ruch na korytarzu. To pewnie ostatni uczniowie wsiadają do przedziałów. Ogarnęło mnie uczucie nostalgii... Pamiętam do dziś swój pierwszy wyjazd do Hogwartu... To w tedy pierwszy raz spotkałam Shizuo i Meg. Dla wyjaśnienia, Meg, a bardziej Megan Vanessa Taylor II Martines, to moja najlepsza przyjaciółka. Siedzieliśmy wtedy razem w przedziale i objadaliśmy się słodkościami z wózka. Jedliśmy i rozmawialiśmy przez całą drogę. To były najlepsze chwile mojego życia. W końcu mogłam spotkać się z ludźmi którzy mnie rozumieli. Utrzymałam kontakt z Meg także poza szkołą, z Shizuo jednak nie rozmawiałam. Trafił do innego domu niż ja, jednak w trzeciej klasie znów się spotkaliśmy. W dziwnym splocie zdarzeń zaczęliśmy się spotykać. Sama do końca nie wiem jak to się stało. Z moich wspominek wyrwał mnie uścisk dłoni Shizuo. Jego brat zapewne znów mu coś powiedział, a ten jak zwykle się wściekł. Ścisnęłam jego rękę i popatrzyłam na zegarek. Była 10:30. Nie zauważyłam nawet kiedy pociąg ruszył. Otworzyłam moja saszetkę z lekami i łyknęłam kilka tabletek. Zapisałam czas i odwróciłam się do Shizuo.
- Pamiętaj że wszystko słyszę - szepnęłam mu do ucha i bezwładnie opadłam na jego ramie. Ostatnie co poczułam to uścisk jego dłoni na znak że rozumie.

Shizuo?

piątek, 7 sierpnia 2015

Od Anabelle: Pechowy początek

Uważnie rozglądałam się dookoła równocześnie przedzierając przez tłum zabieganych ludzi. Zawsze ciekawiło mnie dokąd wszyscy tak bardzo się spieszą. To niby nic niezwykłego, jednak interesowało mnie to. Każdy człowiek z osobna ma inny cel i chce dotrzeć do niego w jak najkrótszym czasie. Co dla innych jest tym celem? Po chwili dotarło do mnie, że moje przemyślenia są jak najbardziej bezsensowne. Z cichym westchnięciem spojrzałam na kartkę, którą dalej nerwowo ściskałam w swojej dłoni. "Peron 9 3/4" - z pewnością, nie mogłam odczytać napisu źle. Jedynym pytaniem pozostawało to gdzie peron się znajdował. Kolejne moje westchnięcie spowodowane było myślą o tym, że wolałabym aby mój tata był przy mnie. Nigdy nie byłam w tak zatłoczonym miejscu to po prostu mnie przerastało. Nie często wychodziłam do ludzi przez problemy ze zdrowiem dlatego czułam się tak bardzo speszona. Wolałabym, żeby był tu i mi pomógł. Rozumiałam jednak że to niemożliwe. Ma dużo pracy, samo zaprowadzenie mnie pod perony przysporzyło mu z pewnością kłopotów. Gdyby tylko mama tu była...Lubiłam o niej myśleć, choć w rzeczywistości nawet jej nie znałam. Byłam jednak pewna, że była niesamowitą kobietą. Po raz kolejny przyłapując się na myśleniu o nieważnych teraz rzeczach jak najszybciej skupiłam się z powrotem na treści napisu z kartki. To wszystko zdawało się nie mieć sensu, przecież już wielokrotnie przeglądałam perony od 9 do 10 i nie widziałam tam żadnego znaku wskazującego peron "9 3/4". Szłam z wysoko uniesioną głową, mając nadzieję, że mimo wszystko dam radę spostrzec jakikolwiek kierunkowskaz. Wtedy, jak to często bywało przez moją niezdarność, uderzyłam w coś. Odruchem dla mnie było w takiej sytuacji zamknięcie oczu. Z impetem uderzyłam o ziemie. Dopiero po chwili odważyłam się unieść powieki. Wtedy zauważyłam przed sobą chłopaka o blond włosach, wyglądającego mniej więcej na mój wiek. Od razu przeraziłam się...To w niego musiałam uderzyć! Nie miałam pojęcia jak zareagować, moje policzki momentalnie zaczęły mnie piec przez rumieniec który się na nich pojawił. Nagle chłopak uniósł swoją rękę. Momentalnie przymrużyłam oczy, przygotowałam się na to że był na mnie zły i moją najgorszą obawą było to, iż coś mi zrobi. Byłam do tego przyzwyczajona, nigdy nie byłam popularna wśród rówieśników, a moje częste omdlenia były nieraz powodem żartów. Ku mojemu zdziwieniu nic się nie stało.
- Przepraszam, zagapiłem się, moja wina - usłyszałam chłopięcy głos. Ponownie otworzyłam oczy. Jego dłoń była skierowana w moją stronę! On...Chciał mi pomóc? Momentalnie podniosłam się z ziemi, jednak o własnych siłach. Od razu wlepiłam wzrok w ziemie, nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
- N-nie szkodzi... - odparłam cicho, nie mogąc zdobyć się na nic więcej. Samo wymówienie tych słów na głos sprawiło mi trudność. Nie miałam pojęcia co zrobić teraz. Moje dłonie zaczęły lekko drżeć. Byłam przekonana o tym, że wpakowałam się w jakieś kłopoty, nie potrafiłam myśleć bardziej optymistycznie.
- Um... - zaczął ponownie. Zdołałam lekko unieść wzrok aby dostrzec jak chłopak drapie się po głowie. - Czy ty też...No...Idziesz na ten...Peron 9 i 3/4? - zapytał z nutką niepewności w głosie, zupełnie jakby obawiał się, że to co mówi może zdawać się absurdalne. Racja, takie też to było, jednak byłam w tej samej sytuacji. Od razu zdziwiłam się. Przytaknęłam jednak ruchem głowy.
- A-ale...N-nie wiem gdzie jest... - sprostowałam najkrócej jak tylko potrafiłam. Wyznawałam zasadę, że im mniej powiem, tym mniej kłopotów mi to przysporzy i na razie miałam zamiar się jej trzymać.
- No to jesteśmy w kropce... - stwierdził z lekkim zawiedzeniem. - A tak w ogóle jestem Kida - dodał z uśmiechem i po raz kolejny wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego speszona.
- A-anabelle... - wyjąkałam cicho ponownie spuszczając wzrok. Nie chciałam chwycić jego dłoni. To mimo wszystko był inny człowiek, a jakikolwiek dotyk narusza przestrzeń osobistą co prowadzić może do nieprzewidywalnych sytuacji i skutków. Mówiąc prościej i prawdziwej - bałam się, to fakt. Przeniosłam wzrok z podłoża na wielki zegar wiszący na jednej ze ścian. Czas uciekał nieubłaganie, jeszcze trochę i z pewnością się spóźnimy.

Kida?