- Widzę że jednak nic się nie stało naszej kochanej prymusce! - powiedział swoim zwyczajowym głosem Izaya.
- Jak zawsze potrafisz samowolnie rozsiewać tą samą osobliwą aurę~! - uśmiechnęłam się do ślizgona - Nie musisz się martwić o mnie. Lepiej sprawdź swoja kochaną ropuchę.
Każdy na roku wie jak bardzo Abby nienawidzi jego zwierzątka. Nie trzeba było powtarzać dwa razy żeby zrozumiał że mojej sowy nie ma w jej klatce, zamiast tego patrzyła na niego z półki na walizki.
- Cholerny ptak - przeklął chłopak. Zaśmiałam się krótko i podałam walizkę Shizuo który za mnie położył ją na jej miejscu. Przy sobie zostawiłam tyko szatę i lekarstwa. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam się o siedzenie. Otworzyłam notatnik i zapisałam godzinę. Była 10:10, za dziesięć minut powinniśmy byli już wyjechać z peronu. Zobaczyłam ruch na korytarzu. To pewnie ostatni uczniowie wsiadają do przedziałów. Ogarnęło mnie uczucie nostalgii... Pamiętam do dziś swój pierwszy wyjazd do Hogwartu... To w tedy pierwszy raz spotkałam Shizuo i Meg. Dla wyjaśnienia, Meg, a bardziej Megan Vanessa Taylor II Martines, to moja najlepsza przyjaciółka. Siedzieliśmy wtedy razem w przedziale i objadaliśmy się słodkościami z wózka. Jedliśmy i rozmawialiśmy przez całą drogę. To były najlepsze chwile mojego życia. W końcu mogłam spotkać się z ludźmi którzy mnie rozumieli. Utrzymałam kontakt z Meg także poza szkołą, z Shizuo jednak nie rozmawiałam. Trafił do innego domu niż ja, jednak w trzeciej klasie znów się spotkaliśmy. W dziwnym splocie zdarzeń zaczęliśmy się spotykać. Sama do końca nie wiem jak to się stało. Z moich wspominek wyrwał mnie uścisk dłoni Shizuo. Jego brat zapewne znów mu coś powiedział, a ten jak zwykle się wściekł. Ścisnęłam jego rękę i popatrzyłam na zegarek. Była 10:30. Nie zauważyłam nawet kiedy pociąg ruszył. Otworzyłam moja saszetkę z lekami i łyknęłam kilka tabletek. Zapisałam czas i odwróciłam się do Shizuo.
- Pamiętaj że wszystko słyszę - szepnęłam mu do ucha i bezwładnie opadłam na jego ramie. Ostatnie co poczułam to uścisk jego dłoni na znak że rozumie.
Shizuo?
- Jak zawsze potrafisz samowolnie rozsiewać tą samą osobliwą aurę~! - uśmiechnęłam się do ślizgona - Nie musisz się martwić o mnie. Lepiej sprawdź swoja kochaną ropuchę.
Każdy na roku wie jak bardzo Abby nienawidzi jego zwierzątka. Nie trzeba było powtarzać dwa razy żeby zrozumiał że mojej sowy nie ma w jej klatce, zamiast tego patrzyła na niego z półki na walizki.
- Cholerny ptak - przeklął chłopak. Zaśmiałam się krótko i podałam walizkę Shizuo który za mnie położył ją na jej miejscu. Przy sobie zostawiłam tyko szatę i lekarstwa. Usiadłam obok mojego chłopaka i oparłam się o siedzenie. Otworzyłam notatnik i zapisałam godzinę. Była 10:10, za dziesięć minut powinniśmy byli już wyjechać z peronu. Zobaczyłam ruch na korytarzu. To pewnie ostatni uczniowie wsiadają do przedziałów. Ogarnęło mnie uczucie nostalgii... Pamiętam do dziś swój pierwszy wyjazd do Hogwartu... To w tedy pierwszy raz spotkałam Shizuo i Meg. Dla wyjaśnienia, Meg, a bardziej Megan Vanessa Taylor II Martines, to moja najlepsza przyjaciółka. Siedzieliśmy wtedy razem w przedziale i objadaliśmy się słodkościami z wózka. Jedliśmy i rozmawialiśmy przez całą drogę. To były najlepsze chwile mojego życia. W końcu mogłam spotkać się z ludźmi którzy mnie rozumieli. Utrzymałam kontakt z Meg także poza szkołą, z Shizuo jednak nie rozmawiałam. Trafił do innego domu niż ja, jednak w trzeciej klasie znów się spotkaliśmy. W dziwnym splocie zdarzeń zaczęliśmy się spotykać. Sama do końca nie wiem jak to się stało. Z moich wspominek wyrwał mnie uścisk dłoni Shizuo. Jego brat zapewne znów mu coś powiedział, a ten jak zwykle się wściekł. Ścisnęłam jego rękę i popatrzyłam na zegarek. Była 10:30. Nie zauważyłam nawet kiedy pociąg ruszył. Otworzyłam moja saszetkę z lekami i łyknęłam kilka tabletek. Zapisałam czas i odwróciłam się do Shizuo.
- Pamiętaj że wszystko słyszę - szepnęłam mu do ucha i bezwładnie opadłam na jego ramie. Ostatnie co poczułam to uścisk jego dłoni na znak że rozumie.
Shizuo?